A może by tak rzucić to wszystko i wyjechać na wakacje?

Kategoria: Zwiedzanie Page 1 of 2

Olala

Z Włoch przemieściliśmy się na kilka dni z powrotem do Greifenburga. Najszybsza trasa okazała się prowadzić przez Dolomity i Tyrol. Niesamowite widoki, aż chciało się jechać jak najdłużej.

Piękne wzgórze

Ciekawsze latanie się nie zapowiadało, więc postanowiliśmy zwiedzić stolicę regionu, czyli Belluno. Nazwa miejscowości oznacza “piękne wzgórze” i z jednej strony Włosi się nie pomylili, ale z drugiej pewnie większość miasteczek we włoskich Alpach mogłaby się tak nazywać.

Javorca

Następny nielotny dzień pozwolił nam na wybranie się na wycieczkę rowerową. Tym razem na celownik poszedł upamiętniający poległych w trakcie starć z pierwszej wojny światowej kościół w Javorcy.

Ljubljana

Bardzo ważnym punktem w trakcie wizyty w Słowenii miało być ponowne zwiedzanie Ljubljany, więc jak tylko pojawiła się prognoza nielotna, ale pozwalająca na zwiedzanie, postanowiliśmy udać się do stolicy Słowenii.

Škocjanske jame

W poniedziałek pogoda zapowiadała się przeciętnie, prognozowane były opady, więc wybraliśmy się do miejsca gwarantującego schronienie przed deszczem. Po niecałych dwóch godzinach jazdy przez słoweńskie pagóry dotarliśmy do parku jaskiń Škocjanskich.

Kolejne miasteczka założone przez Etrusków

Tak mógłby zaczynać się opis wizyty w większości miejscowości w Toskanii i takie stwierdzenie jest jak najbardziej prawdziwe. Wszystkie miasta odwiedzone przez nas, mają ze sobą wiele wspólnego, jednak każde ma do zaoferowania coś innego. Jest to zapewne zasługą organizacji państwa etruskiego, w którym nie było centralnego zarządzania, a każde miasto zachowywało autonomię. Tym razem odwiedziliśmy Volterrę i San Gimignano.

Krzywa Piza w Lukce

Zwiedzanie Toskanii nie mogłoby się obejść bez odwiedzenia Pizy, miasta rozsławionego przez pomnik fuszerki. Tak, tak, majster spartaczył robotę, a kolejni brnęli w walący się projekt.

Komercyjne państewko

Niedziela, jak to niedziela, minęła nam na odpoczynku. Synoptycy zapowiadali, że czasem ma coś pokapać, ale znowu nas oszukali, bo tylko czasem coś nie kapało. Pomimo przeciętnej pogody udało się pograć w badmintona (trzeba było tylko uważać odbierając wysokie zagranie, żeby woda nie dostała się do oczu) i przejść po plaży. W poniedziałek czekało nas poważne zadanie – zamierzaliśmy pojechać z misją dyplomatyczną do San Marino.

Rawenna mozaiką stoi

Organizm pamiętał ukręcone poprzedniego dnia kilometry i sabotował pobudkę. Na szczęście jest jeszcze pęcherz, który nie pozwala długo spać! W związku z planowanym opadem w drugiej połowie dnia, obraliśmy sobie za cel pobliską Rawennę i jej muzea z kościołami. Ruszyliśmy autobusem spod kempingu i już niebawem dotarliśmy do małego i spokojnego miasteczka.

Pęknięta guma i dyszcz

Z rana dotarła kolejna porcja znajomych, tym razem pozdrawiamy Bartka z rodziną. Przy obecnych prognozach Michał i Jagoda uciekli do Wenecji, a my zaplanowaliśmy sobie wycieczkę rowerową. Nie spieszyliśmy się z rana, w końcu zakładaliśmy trasę raczej lokalną, ale też nie ociągaliśmy się zbytnio. Gotowi do startu wzięliśmy rowery i okazało się, że mam kapcia w tylnym kole.

Page 1 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén