A może by tak rzucić to wszystko i wyjechać na wakacje?

Kategoria: Norma i okolice Page 1 of 2

Aaaaaaaaa! Czyli wiosenna terma nie na tandem

Skoro przedłużyliśmy sobie pobyt w Sermonecie o jeden dzień, plan był prosty – w niedzielę tandemujemy. Wstaliśmy w miarę wcześnie, aby nie dotrzeć na startowisko, gdy się rozwieje. Przy śniadaniu obowiązkowe ślęczenie nad prognozami. Jak by nie patrzeć na północy południa od wtorku do piątku bryndza. Okolice Normy są atrakcyjne, na pewno mielibyśmy jeszcze tutaj wiele do zrobienia, ale powoli nabieramy chęci na zmianę krajobrazu. Co by się nie działo, po południu się pakujemy, a jutro wyrusz. W najgorszym wypadku walniemy się na jakimś kempingu nad morzem i przeczekamy syf słuchając szumu fal.

Włoski Gibrartar

W piątkowy wieczór Anke (jedna z prowadzących hostel) włączyła centralne ogrzewanie serwując nam pierwszą ciepłą noc podczas pobytu w tej okolicy. Poszliśmy wcześniej spać, żeby mieć więcej czasu na owocne wykorzystanie soboty.

Plażowanie? Nie parawaiting!

Po wysiłku poprzedniego dnia nie garnęliśmy się do wczesnego zrywania w piątek. Przeciętne prognozy zmniejszały motywację do wczesnego wstawania. Leniwy poranek trochę nam się przeciągnął, ale w końcu co to za wielkie wakacje, jeśli mamy zrywać się jak do roboty?

Rowerowanie po płaskim (prawie)

Odespaliśmy rzymski spacer, zjedliśmy śniadanie i przystąpiliśmy do zastanawiania się nad planem na czwartek. Latanie czy rowerowanie? Rowerowanie czy latanie?

Pierwsze tandemowanie w Normie

Niedzielę spędziliśmy lokalnie, gdyż wichr ze złej strony urywał łeb. W ruch poszedł sprzęt do badmintona, dodatkowo trochę poćwiczyliśmy na tarasie. Oprócz tego mieliśmy relaks.
W poniedziałek czekała nas przeprowadzka. Noszenia było dwa razy więcej, gdyż wyładowaliśmy wszystko z samochodu, żeby już żaden złodziej niczego w nim nie szukał.

Polatane w Serrone

Analiza prognoz przyniosła nadzieję na sprawdzenie nowej miejscówki w sobotę. Serrone – wyższe góry jedną dolinę w stronę drugiego morza. Wojsko zrobiło sobie świąteczną przerwę i do 20 kwietnia wyłączyli strefę psującą możliwości polatania w tym miejscu. Zebraliśmy się prawie sprawnie, zapakowaliśmy w samochód i… stanęliśmy w korku.

Morze, plaża, ladri cazzo!

W środę zrobiliśmy sobie jeden dzień odpoczynku. Pierwszy od początku wyjazdu. Nigdzie nie jeździliśmy, wylegiwaliśmy się na tarasie, a ja miałem czas na zmontowanie krótkiego filmiku z latania i uzupełnienie wpisów z ostatnich dwóch dni.

Prognozy czwartkowe nie wyglądały zachęcająco, dlatego zaplanowaliśmy sobie wycieczkę nad morze. Do wyboru mieliśmy Nettuno i Anzio.

Norma: Drugie podejście

Tym razem obyło się bez deszczu, ale też i bez odlatywania. Wiało za bardzo z południowego wschodu, co ostudziło przelotowe zapędy. Polecenie za Cori było na pewno możliwe, ale już bez powrotu, natomiast w stronę Sermonety nie szło się przebić.

Wycieczka rowerowa: Panie zatrzymaj się Pan na chwilę!

Tymczasem przenieśliśmy się z Sermonety do willi położonej w okolicach Velletri. Następnego dnia pogoda nie wyglądała na lotną, z tej okazji postanowiliśmy wybrać się na przejążdżkę rowerową do pobliskich jezior.

Norma: Pierwsze latanie

Wreszcie udało się zabrać glajta na spacer.

Na starcie stada paralotniarzy pilnowały psy pasterskie.

Page 1 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén