A może by tak rzucić to wszystko i wyjechać na wakacje?

Autor: Jakub Page 4 of 6

Komercyjne państewko

Niedziela, jak to niedziela, minęła nam na odpoczynku. Synoptycy zapowiadali, że czasem ma coś pokapać, ale znowu nas oszukali, bo tylko czasem coś nie kapało. Pomimo przeciętnej pogody udało się pograć w badmintona (trzeba było tylko uważać odbierając wysokie zagranie, żeby woda nie dostała się do oczu) i przejść po plaży. W poniedziałek czekało nas poważne zadanie – zamierzaliśmy pojechać z misją dyplomatyczną do San Marino.

Rawenna mozaiką stoi

Organizm pamiętał ukręcone poprzedniego dnia kilometry i sabotował pobudkę. Na szczęście jest jeszcze pęcherz, który nie pozwala długo spać! W związku z planowanym opadem w drugiej połowie dnia, obraliśmy sobie za cel pobliską Rawennę i jej muzea z kościołami. Ruszyliśmy autobusem spod kempingu i już niebawem dotarliśmy do małego i spokojnego miasteczka.

Delta Padu zwanego Po

Dziś zapolujemy na ptaki… ale z aparatem. Co prawda nie wiem, jak się poluje z aparatem na ptaki. Rzuca się nim, czy też zostawia jako przynętę, a potem wyskakuje z krzaków i takiego ptaka kijem w łeb? Może Barbara coś wymyśli. Najlepsze efekty ponoć uzyskuje się skoro świt, ale my nie jesteśmy wybredni, zadowolimy się ptakami-śpiochami, co je można spotkać w środku dnia, a nie tylko o barbarzyńskiej porze.

Laba

Nie spieszyliśmy się ze wstawaniem, chociaż ja całą noc walczyłem z pęcherzem. To odwieczny problem spania w namiocie na kempingu. Ciało mówi wstawaj, ale w śpiworze jest tak ciepło, a poza tym człowiek zaspany. W pewnym momencie już nie było wyjścia i trzeba było się wygramolić. Ogarnęliśmy się, zjedliśmy wypasione śniadanie, wzięliśmy książki i umościliśmy się w hamaku.

Składanie w deszczu i wizyta u Emila i Romana

Zdrada! Zdrada! Po raz kolejny synoptycy nas oszukali. Zaczęło padać z samego rana, więc składanie było w deszczu. Gdybyśmy o tym wiedzieli wcześniej, już byśmy przeboleli te dwa dni ulewy i zostali na miejscu. Częściowo spakowani mieliśmy wybór, albo się z powrotem rozpakować, albo kontynuować pakowanie przy niesprzyjających warunkach.

Latanie po chmurach

W nocy przestało padać, chmury się rozwiały i zrobiło się znacznie zimniej niż miało być. Z rana co prawda świeciło słońce, ale ciągle czuć było chłód w kościach. Z głowami pełnymi planów przelotowych pojechaliśmy na startowisko. Wylanie tyle wody na ziemie poprzedniego dnia ma swoje konsekwencje w dniu następnym.

Pęknięta guma i dyszcz

Z rana dotarła kolejna porcja znajomych, tym razem pozdrawiamy Bartka z rodziną. Przy obecnych prognozach Michał i Jagoda uciekli do Wenecji, a my zaplanowaliśmy sobie wycieczkę rowerową. Nie spieszyliśmy się z rana, w końcu zakładaliśmy trasę raczej lokalną, ale też nie ociągaliśmy się zbytnio. Gotowi do startu wzięliśmy rowery i okazało się, że mam kapcia w tylnym kole.

Polatane na starych śmieciach

Bassano to zagraniczne miejsce do latania, które poznałem jako pierwsze w swojej karierze pilota. Znam kilka ciekawszych miejsc paralotniowych, jednak to ma swój urok. Z rana ogarnęliśmy się i pojechaliśmy załatwić flycartę.

Dyszcz, pęknięta guma i najlepsza pizza na świecie

W nocy zdarzył nam się wypadek, który częściowo zorganizował nam dzień. Podczas dopompowywania materaca usłyszałem syk uciekającego powietrza. Okazało się, że mamy dziurę w materacu. Gdzieś zaginęła moja szara taśma nadająca się do naprawy wszystkiego (w szczególności srebrnego samochodu), więc musieliśmy ratować się plastrami, które niestety po jakimś czasie puściły.

Odchamianie

W nocy przed zaśnięciem coś zaczęło grzmieć, zastanawiałem się, jak namiot zniesie trudniejszą pogodę i czy samochód nie zacznie przeciekać przez uszkodzony zamek. Burza postraszyła, postraszyła i przeszła bokiem. Na tę noc ubraliśmy się już cieplej i napełniliśmy termofor. Budziki zadzwoniły przed 7:00, w końcu nie mogliśmy się spóźnić.

Page 4 of 6

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén