Nie spieszyliśmy się ze wstawaniem, chociaż ja całą noc walczyłem z pęcherzem. To odwieczny problem spania w namiocie na kempingu. Ciało mówi wstawaj, ale w śpiworze jest tak ciepło, a poza tym człowiek zaspany. W pewnym momencie już nie było wyjścia i trzeba było się wygramolić. Ogarnęliśmy się, zjedliśmy wypasione śniadanie, wzięliśmy książki i umościliśmy się w hamaku. Trzeba było poczekać na przetrawienie posiłku, gdyż ja planowałem pobiegać, a Basia poćwiczyć. Czasem tylko zerkaliśmy w górę na harcujące ptaki, nie chcielibyśmy aby z błogiego wypoczynku zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Jedzenie przeszło przez kluczowy odcinek przewodu pokarmowego, więc przyszedł czas na ruch. Pobiegłem do pobliskiego lasu i wróciłem do recepcji po kartę do furtki, dostęp do lasu jest dodatkowo zabezpieczony (a dokładniej dostęp z lasu do kempingu). Bardzo przyjemnie się dreptało, czasem coś skapło, ale nie zmuszało do odwrotu. Potem szybka ablucja, co prawda wejście do kabiny prysznicowej jest prosto z dworu, ale za to woda gorąca. Przekąsiliśmy coś, wzięliśmy koc i książki i poszliśmy na plażę.

Szum fal działa bardzo kojąco, jednak mogłoby być kilka stopni cieplej. Kurde, wiosna, ogarnij się! Mamy już maj, jesteśmy na południu, a tu niecałe 20 stopni. Ktoś powinien za to beknąć! Przewietrzyliśmy się nad Adriatykiem i wróciliśmy coś zjeść. Tym razem spróbujemy pizzy z restauracji kempingowej, która o dziwo nie ma zbyt wygórowanych cen. Okazało się, że przybyliśmy za wcześnie, bo kuchnię otwierają dopiero o 18:30. Czy w tych Włoszech mają wieczny ramadan? Jedzenie dopiero po zmroku, a wcześniej to co? Zęby w ścianę? Na szczęście przemiła obsługa była gotowa nas obsłużyć nawet przed czasem. Jedzenie było smaczne, zaszaleliśmy zamawiając dodatkowo deser i akurat zaczęło lać. Pogoda się nie wygłupiała i był to tylko przelotny deszcz, akurat na skończenie deseru. Dzień był bardzo relaksujący, ale teraz czeka mnie ciężka praca w postaci uzupełnienia wpisów za całe sześć dni! Poza opadem w nocy piątek ma być ładny, więc planujemy wycieczkę do pobliskiego rezerwatu, gdzie po drodze widzieliśmy flamingi.