Po chwili negocjacji udało mi się wygonić Barbarę z namiotu (“W śpiworze jest tak ciepło, a na zewnątrz jest tak zimno”), gdzie okazało się być lepiej niż w środku. Prysznic, śniadanie, ogarnięcie się i wędrujemy na przystanek. Po drodze szybka kontrola WiFi przy recepcji. Zupełnie jak wczoraj, WiFi jest, tylko internet pędzi niczym student do pisania pracy dyplomowej. Wparowaliśmy na przystanek w idealny momencie i już po 20 minutach znaleźliśmy się w centrum Florencji.
Autor: Jakub Page 5 of 6
Poranna analiza prognoz wykazała szansę na zwiedzenie Florencji, a następnie zaznanie trochę pogody już bliżej gór. Jak ja kocham się pakować i targać te wszystkie rzeczy do samochodu! Kufer prawie załadowany, można założyć bagażnik na rowery, tylko jeszcze hak… wrzucony w schowek pod podłogą bagażnika…
Skoro przedłużyliśmy sobie pobyt w Sermonecie o jeden dzień, plan był prosty – w niedzielę tandemujemy. Wstaliśmy w miarę wcześnie, aby nie dotrzeć na startowisko, gdy się rozwieje. Przy śniadaniu obowiązkowe ślęczenie nad prognozami. Jak by nie patrzeć na północy południa od wtorku do piątku bryndza. Okolice Normy są atrakcyjne, na pewno mielibyśmy jeszcze tutaj wiele do zrobienia, ale powoli nabieramy chęci na zmianę krajobrazu. Co by się nie działo, po południu się pakujemy, a jutro wyrusz. W najgorszym wypadku walniemy się na jakimś kempingu nad morzem i przeczekamy syf słuchając szumu fal.
W piątkowy wieczór Anke (jedna z prowadzących hostel) włączyła centralne ogrzewanie serwując nam pierwszą ciepłą noc podczas pobytu w tej okolicy. Poszliśmy wcześniej spać, żeby mieć więcej czasu na owocne wykorzystanie soboty.
Po wysiłku poprzedniego dnia nie garnęliśmy się do wczesnego zrywania w piątek. Przeciętne prognozy zmniejszały motywację do wczesnego wstawania. Leniwy poranek trochę nam się przeciągnął, ale w końcu co to za wielkie wakacje, jeśli mamy zrywać się jak do roboty?
Odespaliśmy rzymski spacer, zjedliśmy śniadanie i przystąpiliśmy do zastanawiania się nad planem na czwartek. Latanie czy rowerowanie? Rowerowanie czy latanie?
Podczas ostatniej wizyty w Rzymie zgubiliśmy pisiont groszy. Nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy tam wrócić.
Z samego rana wskoczyliśmy w samochód i popędziliśmy na pociąg. Popełniliśmy błąd w ocenie wielkości parkingu w pobliżu dworca. Chyba cały region przyjeżdża i zostawia tu samochody. Czas uciekał, a my krążyliśmy w poszukiwaniu wolnego miejsca, niestety bezskutecznie.
Niedzielę spędziliśmy lokalnie, gdyż wichr ze złej strony urywał łeb. W ruch poszedł sprzęt do badmintona, dodatkowo trochę poćwiczyliśmy na tarasie. Oprócz tego mieliśmy relaks.
W poniedziałek czekała nas przeprowadzka. Noszenia było dwa razy więcej, gdyż wyładowaliśmy wszystko z samochodu, żeby już żaden złodziej niczego w nim nie szukał.
Analiza prognoz przyniosła nadzieję na sprawdzenie nowej miejscówki w sobotę. Serrone – wyższe góry jedną dolinę w stronę drugiego morza. Wojsko zrobiło sobie świąteczną przerwę i do 20 kwietnia wyłączyli strefę psującą możliwości polatania w tym miejscu. Zebraliśmy się prawie sprawnie, zapakowaliśmy w samochód i… stanęliśmy w korku.
W środę zrobiliśmy sobie jeden dzień odpoczynku. Pierwszy od początku wyjazdu. Nigdzie nie jeździliśmy, wylegiwaliśmy się na tarasie, a ja miałem czas na zmontowanie krótkiego filmiku z latania i uzupełnienie wpisów z ostatnich dwóch dni.
Prognozy czwartkowe nie wyglądały zachęcająco, dlatego zaplanowaliśmy sobie wycieczkę nad morze. Do wyboru mieliśmy Nettuno i Anzio.