Środę spędziliśmy na poszukiwaniu materaca, tak, tak, to już drugi w trakcie naszych wakacji. Pierwszy miał kilka lat i można mu wybaczyć dziurę, ale materac kupiony raptem dwa miesiące temu pękł na zgrzewie, czyli nasza ingerencja jest wykluczona. Nie wiem, co to za problem zrobić materac bardziej wytrzymały, może cel był taki, aby klienci kupowali kolejne? W naszym wypadku się nie powiodło, nie zamierzamy kupować następnego ze sklepu na D i Wam też odradzamy. Niestety w sklepach można znaleźć różne akcesoria kempingowe, ale nic na czym moglibyśmy się przespać. Nie pozostało nam nic innego, jak spanie na starym (czyli tym pierwszym), który jakoś powietrze trzymał, ale woleliśmy nie ryzykować pobudki na ziemi i kupiliśmy nowy. To raczej rozwiązanie tymczasowe, zobaczymy jak długo będziemy musieli je stosować.
W czwartek zapowiadała się piękna pogoda, niestety nie na latanie, ale w sam raz na górskie wycieczki. Wpadł nam do głowy pomysł, aby pojechać na pobliską przełęcz i z niej wybrać jakiś szlak.

Droga od strony włoskiej jest na tyle wąska, że wprowadzono ruch wahadłowy. Po obu stronach ustawione są sygnalizacje świetlne, które otwierają ruch dla danej strony tylko na kwadrans w ciągu godziny, dlatego aby przejechać warto sobie zaplanować podróż tak, aby nie sterczeć 45 minut czekając na zielone światło. Widząc sznur samochodów przed światłami, a także tłumy przy jeziorze na dole, obawialiśmy się, że możemy nie znaleźć miejsca parkingowego na górze, jednak nasze obawy były nieuzasadnione. Bez problemu zostawiliśmy samochód i poszliśmy szukać szlaku. Po zapoznaniu się z mapą i oznaczeniach na tabliczkach, wybraliśmy drogę na szczyt Hinterbergkofel. Nieświadomie podjęliśmy bardzo dobrą decyzję, gdyż trasa była mało uczęszczana, ale brak ludzi wcale nie oznaczał gorszych widoków. Początek nie był łatwy z powodu ginących oznaczeń szlaku, człowiek dociera do dużej polany i nie wie dokąd iść. Szliśmy przed siebie i jakoś udało się znaleźć ścieżkę. Reszta drogi przebiegała już bez zakłóceń.

Przepiękne widoki, czyste, alpejskie powietrze, punkt zwrotny powyżej 2700 metrów nad poziomem morza, super pogoda, czego chcieć więcej? Latania! Mam nadzieję, że będzie okazja po temu już niebawem.