Antholz, miejsce dobrze znane paralotniarzom głównie z wykonywanych tutaj trójkątów FAI. Jest to lot, którego trzy skrajne punkty tworzą wierzchołki trójkąta zbliżonego do równobocznego. Okoliczne góry pozwalają na wykonanie dalekich lotów tego typu. Niestety jak na miejsce w wysokich górach przystało, trudno jest trafić w dobrą pogodę na latanie. Zazwyczaj trzeba czatować i gdy prognozy są pomyślne, wyruszać w ostatniej chwili. Aktualnie nie mamy możliwości szybkiego przemieszczania się, dlatego postanowiliśmy zawitać tu na jakiś czas z nadzieją, że w trakcie naszego pobytu trafią się dobre warunki do latania. Czas pokaże, czy nam się uda.
Okolica jest bajeczna, samo przebywanie tutaj jest przyjemne. W przypadku słonecznej pogody, ale niesprzyjającej lataniu, na pewno wybierzemy się na wycieczki piesze. Przepiękne góry aż wołają, by po nich pochodzić.
Tymczasem miał nastąpić ponowny desant kolegów z drużyny rohacka.pl, w składzie Janusz, Piotr, Tomasz i Sławomir. Chłopaki obrali sobie za cel Greifenburg… który dopiero co opuściliśmy. Warunki zapowiadały się lepsze tam, niż w Antholz, dodatkowo nowe skrzydło warto oblatać w lepiej znanym terenie, więc zdecydowaliśmy się na wycieczkę 100km przez piękne góry.
Na startowisku szału nie było, dlatego zmuszeni byliśmy trochę posiedzieć. Cierpliwość ma swoje granice, więc w końcu wystartowaliśmy. Nie było łatwo, ale udało nam się odlecieć. Janusz dość szybko się zgubił, ale z resztą w mniejszych lub większych odstępach kontynuowaliśmy lot. Niestety silny wiatr posadził nas w okolicach Obervellach. Lądowanie w takich warunkach wymaga pełnego skupienia, ale obyło się bez atrakcji. Tradycyjnie Barbara poratowała nas zwózką.
Towarzystwo zdecydowało się wybrać do Słowenii, by tam dalej polatać, a że my w Słowenii spędziliśmy już dość dużo czasu, tym razem postanowiliśmy się rozdzielić i wrócić do Antholz.